Prawo przeciw protestom

Od Niemiec po Polskę władza coraz częściej sięga po argument siły, gdy brakuje jej siły argumentów. Kamil Majchrzak

Po próbach kryminalizacji przeciwników szczytu G8 w Heiligendamm Niemcy nawiedziła kolejna fala represji. 31 lipca 2007 r. aresztowano Floriana L., Axela H. i Olivera R. Zarzuca się im usiłowanie podpalenia ciężarówek Bundeswehry na terenie firmy MAN w Brandenburgii. Nieco później aresztowano również berlińskiego socjologa Andreja H. oraz przeszukano mieszkania trzech kolejnych osób w Berlinie i Lipsku. Wszystkim siedmiu zarzuca się członkostwo w związku terrorystycznym o nazwie militante gruppe (mg – grupa walcząca). Dowody stanowić mają... artykuły opublikowane w czasopismach „telegraph” i „Junge Welt” oraz prace naukowe.

W uzasadnieniu postępowania wobec jednego z oskarżonych możemy przeczytać: „Opublikowana naukowa rozprawa zawiera hasła i frazy, które używane są również w tekstach »militane gruppe«. Częstotliwość zbieżności jest uderzająca i nie da się wytłumaczyć przez częściowe tematyczne pokrycie. (...) Jako doktor politologii ma on przy tym zdolności intelektualne, by sporządzić odpowiadające grupie walczącej (mg) teksty. Ponadto jako pracownik centrum naukowego posiada możliwość korzystania, bez zwracania na siebie uwagi, z bibliotek, by przeprowadzić odpowiednie kwerendy potrzebne grupie walczącej.”

Represje wobec zaangażowanych społecznie naukowców wpisują się w zabiegi skierowane przeciwko ruchom społecznym w całej Europie, w której regulacje antyterrorystyczne wykorzystywane są do tłumienia politycznych protestów. Państwa członkowskie UE porozumiewają się przy tym w dziedzinie tzw. bezpieczeństwa wewnętrznego od dawna, ruchom społecznym brakuje natomiast wspólnej perspektywy sprzeciwu. Dzięki szerokiej fali międzynarodowego poparcia przeciwko oskarżeniom prokuratury federalnej istnieje jednak nadzieja, że ruchy alterglobalistyczne zdołają przeciwstawić się procesowi erozji podstawowych praw człowieka w ramach walki z tzw. terroryzmem.

Przeciwko zatrzymaniom zaprotestowały osoby z całego świata. Protest przeciwko aresztowaniom objął socjologów, takich jak prof. Mike Davis i prof. Saskia Sassen, poprzez intelektualistów francuskich, jak prof. Michael Löwy i Francois Cusset, aż po byłych opozycjonistów polskich – m.in. prof. Tadeusza Kowalika. Również redakcje kilku lewicowych gazet, w tym polska edycja „Le Monde Diplomatique”, „Trybuna Robotnicza” oraz „Krytyka Polityczna” wyraziły swój sprzeciw wobec prób kryminalizacji nauki i dziennikarstwa.

Podobnie jest we Francji, gdzie nauczycielki zaangażowane w sieci RESF (Réseau Éducation Sans Frontičres), działające na rzecz dostępu dzieci migrantów do nauki, są inwigilowane przez policję. W Wielkiej Brytanii policja rozważa natomiast zastosowanie przepisów do walki z terroryzmem wobec ekologów protestujących przeciwko rozbudowie pasów startowych lotniska Heatrow. W trakcie prób rozbicia strajku pielęgniarek w Warszawie stało się jasne, że także w Polsce pod pozorami walki z terroryzmem zmierza się do rozbicia społecznej opozycji. Kilka tygodni temu „Gazeta Wyborcza” opublikowała telefonogram z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji, w którym
prosi się podległe jednostki o zbieranie „wszelkich informacji” dotyczących pracowników służby zdrowia i środowisk ich popierających. Podobne działania podejmowane były już podczas warszawskiego szczytu Rady Europy w 2004 r. Do dzisiaj ofiary policyjnej prowokacji na placu Bankowym ciągane są po sądach. Podobną strategię stosuje się wobec ekologów protestujących w sprawie Doliny Rospudy.

Wpisuje się w to także nowa ustawa o zarządzaniu kryzysowym z dnia 26 kwietnia 2007 r. Pozwala ona Radzie Ministrów sprawować zarządzanie kryzysowe – swoisty stan nadzwyczajny, w wersji light – przy ominięciu drogi parlamentarnej. Zgodnie z Konstytucją, Sejmowi przysługuje prawo do niezwłocznego rozpatrzenia rozporządzenia prezydenta o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Nowe regulacje zmieniły zmieniły także Prawo Prasowe nakazując redaktorom naczelnym „opublikować nieodpłatnie, komunikat urzędowy (…) bez dokonywania zmian, zamieszczania uwag i zaprzeczeń.” Co ciekawe Ustawa o zarządzaniu kryzysowym całkowicie arbitralnie określa sytuację kryzysową jako „sytuację będącą następstwem zagrożenia i prowadzącą w konsekwencji do zerwania lub znacznego naruszenia więzów społecznych przy równoczesnym poważnym zakłóceniu w funkcjonowaniu instytucji publicznych”. Pozostawia to szerokie pole do nadużyć.